List Rektora Zielonogórsko-Gorzowskiego Wyższego Seminarium Duchownego w Paradyżu na Niedzielę Chrystusa Króla
Siostry i Bracia, Drodzy Przyjaciele Paradyskiego Seminarium,
Ukazana w dzisiejszej Ewangelii postać Jezusa stojącego przed Piłatem budzi litość i pragnienie obrony Tego, który przeszedł [przez życie] dobrze czyniąc (Dz 10, 38). Bo czy można w taki sposób traktować niewinnego? Czy można skazywać na cierpienie i śmierć człowieka, który karmił głodnych, uzdrawiał chorych i wskrzeszał umarłych? Wreszcie, czy można odpłacać niegodziwością za miłosierdzie? Każda niesprawiedliwość okazana dobremu człowiekowi słusznie budzi w nas sprzeciw i pragnienie przyjścia z pomocą.
Ale w sercach uczniów Jezusa, z daleka przyglądających się Jego męce, rodziła się jeszcze jedna myśl – poczucia klęski, że Ten, który miał zwyciężyć zło, sam zdaje się być nim przygnieciony. Mesjasz, mający – według ówczesnych oczekiwań – przynieść wyzwolenie z rzymskiej niewoli, staje bezradny wobec przedstawiciela ziemskiej władzy. A zatem po ludzku ponosi porażkę, a wraz z Nim ci, którzy mieli nadzieję, że na Jego królowanie tu i teraz.
Ten sposób myślenia nadal ma swoich naśladowców. Może rodzić się również w nas, uczniach Chrystusa XXI wieku. Nastroje panujące niejednokrotnie w Kościele wydają się być odbiciem naszej ludzkiej tęsknoty, żeby mieć Boga, który jest królem potężnym, który pokazuje swoją siłę, który wywiera pomstę na swoich wrogach, który wreszcie może stanąć we wszystkich codziennych sporach po naszej stronie i przyznać nam rację. Ta tryumfalna wizja Kościoła jest jednak niebezpieczną pokusą, której – co ze smutkiem należy przyznać – wspólnota chrześcijan nie raz ulegała, czego wyrazem było okazywanie swej wyższości nad innymi i chęć dominowania wbrew przykazaniu miłości bliźniego. Kościół zarażony tą pokusą bywał zadowolony z siebie, uporządkowany i pozornie sprawny. Myślał i działał w kategoriach sukcesu zapominając, że Jezusowe zwycięstwo objawia się w klęsce Krzyża. Taka postawa zawsze jednak kończyła się porażką i wystawiała na pogardę tych, którzy za pomocą religii próbowali stać się władcami tego świata.
Jezus chce nas zatem ustrzec przed pokusą pokładania nadziei w tym co przemija i jest nietrwałe. Dlatego oznajmia: Królestwo moje nie jest z tego świata (J 18, 36). A skoro Królestwo Jego nie pochodzi z tego świata, to i nasza nadzieja nie może być ulokowana w tym świecie. Również walka, którą toczymy, nie może być skierowana przeciwko ludziom żyjącym poza widzialnym Kościołem. Prawdziwa walka o Królestwo Boże nie toczy się bowiem nigdy pomiędzy człowiekiem a człowiekiem, choćby jeden z nich wydawał się niebywale święty, a drugi niebywale podły. Walka między dobrem a złem toczy się w naszych sumieniach. To w nas przebiega granica pomiędzy świętością a grzechem, światłem i ciemnością. To w nas splatają się pszenica i kąkol z ewangelicznej przypowieści. To wreszcie każdy z nas, uczniów Chrystusa, jest areną walki, której stawką jest uczestnictwo w Jego Królestwie, ale nie tym ziemskim, lecz tym, które chociaż rozpoczyna się tu i teraz, to jednak swoje spełnienie znajdzie w wieczności.
Walka ze złem rozpoczyna się od osobistego nawrócenia, a następnie przejawia się w autentycznym świadectwie chrześcijańskiego życia. To jest fundament, na którym budowane jest Chrystusowe Królestwo. Dlatego Papież Franciszek już u początku swojego pontyfikatu mówił: Ten, kto nas słucha i na nas patrzy, powinien móc odczytać w naszych działaniach, to co słyszy z naszych ust i składać dzięki Bogu! Niekonsekwencja wiernych i pasterzy, między tym, co mówią, a tym, co czynią, między słowami a sposobem życia podważa wiarygodność Kościoła. Dzisiaj ta wiarygodność jest jeszcze bardziej potrzebna, ponieważ została nadszarpnięta przez zgorszenie wywołane przez niektórych chrześcijan, zarówno duchownych, jak i świeckich, czego skutkiem jest zagubienie i niewiara, zwłaszcza tych słabszych naszych braci i sióstr, którzy nie potrafią rozpoznawać śladów Bożej miłości w otaczającym świecie.
Konieczność nieustannego nawracania się oraz troska o autentyczność chrześcijańskiego życia stanowią także nieodzowny rys formacji seminaryjnej. Ma ona na celu uczynienie z młodych ludzi przygotowujących się do kapłaństwa, uczniów zakochanych w Chrystusie i wiernych świadków jego Królestwa. Aby ten cel mógł zostać zrealizowany, potrzebne jest przejście kandydata do święceń przez kilka etapów rozwoju.
Pierwszym jest budowanie „dojrzałego człowieczeństwa”. Towarzyszenie seminarzystom w procesie ich wzrastania ma uczynić z nich osoby po ludzku zrównoważone i pełne wewnętrznego pokoju. Tylko wtedy będą bowiem kapłanami autentycznymi, wiernymi, wewnętrznie wolnymi, zdolnymi do nawiązywania dojrzałych relacji, a jednocześnie pozbawionymi surowości, obłudy i bezmyślności.
Drugim koniecznym elementem formacji do kapłaństwa jest rozwijanie w alumnie „duchowości” i to takiej, która nie poprzestaje na osiągnięciach, ale ciągle domaga się rozwoju. Kapłan nie może być bowiem jedynie społecznym liderem lub też organizatorem życia religijnego parafian, ale przede wszystkim ma być przyjacielem Chrystusa, a jego życie i posługa muszą opierać się na głębokiej relacji z Bogiem i na upodabnianiu się do swojego Mistrza – Dobrego Pasterza. Tylko w ten sposób przyszły kapłan może przezwyciężyć biurokratyczną wizję posługi i stać się człowiekiem współczującym, miłosiernym i zdolnym do świadectwa wiary.
Wreszcie w trakcie przygotowywania do kapłaństwa nie wolno zaniedbywać uczenia „umiejętności rozeznawania”. Alumn musi zrozumieć, że ludzkich sytuacji życiowych nie wolno klasyfikować według sztywnych wzorców i surowych zasad, ale że ich rozwiązanie domaga się uważnego słuchania, dialogu i miłosiernego towarzyszenia. Kandydaci do kapłaństwa muszą nauczyć się odczytywać wszystkie problemy, zwłaszcza te, którymi ludzie są obciążeni i poranieni, przez co wyczekują rzeczywistej pomocy, a nie schematycznych recept.
Tak skuteczna formacja jest możliwa jednak tylko wtedy, gdy uczestniczy w niej cały Kościół. Dlatego dzisiejsza niedziela jest okazją do podziękowania wszystkim członkom naszej diecezjalnej wspólnoty za troskę o nasze Seminarium Duchowne, troskę, która przejawia się nie tylko w modlitwie i pomocy materialnej, ale przede wszystkim w żywym świadectwie uczniów Chrystusa, którego mogą doświadczać alumni podczas pobytu w rodzinnych parafiach i w czasie praktyk pastoralnych. Szczególne podziękowania kieruję w stronę wspólnot Przyjaciół Paradyża, które wspierają nas oraz modlą się o nowe powołania kapłańskie.
Doświadczając tak potężnego wsparcia z nadzieją weszliśmy w nowy rok akademicki, w którym poza pragnieniem formowania nowych pokoleń kapłanów, chcemy dziękować Bogu za 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości oraz za fakt, że w ubiegłym roku akademickim, pocysterski klasztor, w którym od ponad pół wieku usytuowane jest nasze Seminarium, został podniesiony do rangi Pomnika Historii, co sprawia, że jeszcze bardziej czujemy się odpowiedzialni za miejsce, w którym młodzi ludzie przygotowują się do przyjęcia sakramentu święceń.
By jeszcze bardziej wyrazić naszą wdzięczność Bogu, w tym roku rozpoczęliśmy przygotowania do koronacji obrazu Matki Bożej Paradyskiej, który od wieków doznaje szczególnej czci w murach paradyskiego klasztoru. Mamy nadzieję, że związane z tym modlitwy i ofiary rozbudzą w wielu młodych ludziach pragnienie służby kapłańskiej, a nasze Seminarium znów będzie pełne alumnów gotowych poświęcić się na służbę Bogu i Kościołowi.
Naszą wspólnotę stanowi aktualnie pięciu formatorów i dwudziestu siedmiu alumnów oraz wspomagający nas świeccy pracownicy. O tym, że nasze starania formacyjne przynoszą widzialny efekt świadczy fakt, że w tym roku sześciu diakonów przyjęło święcenia prezbiteratu i rozpoczęło posługę w naszej Diecezji, a czterech alumnów przyjęło święcenia diakonatu. Z kolei pięciu młodych mężczyzn rozpoczęło formację na pierwszym roku studiów. Każde takie powołanie jest znakiem, że Bóg troszczy się o swój Kościół i wzbudza w sercach młodych ludzi pragnienie służby Jemu samemu i ludziom, którzy pomimo doświadczania codziennych trudności, z nadzieją spodziewają się nadejścia Królestwa sprawiedliwości i pokoju.
Jezus mówi, że niedaleko od Królestwa Bożego jest ten, kto miłuje Boga i bliźniego swego jak siebie samego (Mk 12, 30-31). Oby tylko tak uformowani i pełni miłości kapłani opuszczali mury paradyskiego Seminarium. Tylko tacy będą bowiem zaczynem Królestwa, które nie jest z tego świata.
Ks. dr Dariusz Mazurkiewicz
Rektor Zielonogórsko-Gorzowskiego
Wyższego Seminarium Duchownego
Foto: Krzysztof Król
Gość Zielonogórsko-Gorzowski