Oto kolejny fragment kazania, które kard. Stefan Wyszyński wygłosił na placu przed katedrą gorzowską w trakcie centralnych obchodów diecezjalnych Millenium Chrztu Polski 6 listopada 1966 r.
Najmilsze Dzieci! Wchodząc w wielką dziedzinę życia społecznego, znowu zauważamy, że życie społeczne jest właściwie niemożliwe bez postawy społecznej i cnót społecznych, bez ofiar jednych na rzecz wszystkich, bez zrozumienia duchowych więzów, które łączą wszystkie dzieci Boże, dzieci jednej wspólnoty narodowej.
Życie społeczne możliwe jest wtedy, gdy człowiek jest należycie uszanowany, gdy jego osobowość ma zagwarantowaną wewnętrzną wolność.
On sam, wspierany przez społeczności – narodową i państwową, ma decydować o swojej przyszłości, o charakterze swojego życia, o wykorzystaniu swoich wartości umysłowych, duchowych i moralnych, tych wszystkich sił, które tak bogato zgromadził Bóg w osobowości ludzkiej.
Wszędzie tam, gdzie człowiek jest uszanowany w swej osobowości; gdzie ma zagwarantowaną wolność myślenia, działania, twórczości czy wybierania kierunków pracy, tam też możliwe, jest zdrowe, normalne, bujne życie społeczne. Ma ono różne swoje kierunki, jak poucza nas o tym szczególnie Konstytucja Pastoralna o obecności Kościoła w świecie współczesnym.
Współcześnie, może najbliżej życia społecznego, stoi życie gospodarcze, dochodzące dzisiaj coraz bardziej do głosu. Tworzy ono niesłychane problemy, może niekiedy dzielące ludzi, a może – przez doświadczenia i klęski – uczące, że trzeba i w tej dziedzinie jednoczyć się i zespalać. Wiemy bowiem z codziennego doświadczenia, że praca jest możliwą i owocną tylko wtedy, gdy dłonie są sobie wzajemnie podane, gdy zaciśnięte są z woli współdziałania i współpracy.
Dlatego dzisiaj coraz bardziej przegrywają wszelkie tendencje rozłączne, dzielące ludzi, dążące do tego, aby ludzi poodgradzać murami nie do przebycia. Człowiek ma taką moc, że swoją obecnością przekroczy wszelkie formy… Jak mały chłopaczek, który wyrósł z garnituru rzuca go, bo już się nie nadaje, tak człowiek idzie dalej. Niekiedy różne określone formy i zastarzałe hasła, są jak „mundur dyplomaty”, w który ubrano sportowca; on, czując się w nim źle, zrzucił go i wyskoczył w przyszłość, „jako olbrzym na bieżenie dróg wiela”.
O, Najmilsi! Człowieka nie da się zamknąć w ciasne klatki i normy, gdzie miałby wszystko wydzielone, gdzie nie mógłby nic na własną rękę własnym rozumem, wolą i upodobaniem, działać. Człowiek przerasta całą rzeczywistość i wszelkie formy życia doczesnego czy materialnego. Dlatego też i dzisiaj widzimy, że coraz bardziej dochodzą do głosu ci, którzy umieją jednoczyć, zespalać i wiązać różne energie społeczne, kulturalne, moralne, a nawet i gospodarcze.